Sława Soave do trzech dych

Życie jest krótkie. Zdecydowanie za krótkie na przynajmniej kilka rzeczy. Na przykład na czytanie „Tygodnika Powszechnego”, oglądanie pełnometrażowych filmów porno, wdawanie się w uprzejme konwersacje z telesprzedawcami i jeżdżenie Zakopianką. Oraz na picie tanich win.

Wina tanie – idąc za nazwą popularnego serwisu określmy je jako zbiorczą kategorię „do trzech dych” – to dla mnie trudny temat. Widzę przecież, co się dzieje w Internecie i blogosferze, śledzę uważnie dyskusje na temat win z dyskontów, sięgam co jakiś czas po butelki z tej kategorii cenowej… I, wiedząc doskonale, że wyjdę na krakowskiego snobka prostującego mały paluszek przy filiżance porannej kawy, muszę szczerze przyznać, że nie mogę się przekonać. Bliżej mi pod tym względem do sceptycznego Marka Bieńczyka niż do chętnie i regularnie odnoszącego się do tego segmentu Wojtka Bońkowskiego. Doceniam, jak już pisałem, pozytywistyczną pracę u podstaw, umiejętność płynnego przejścia  na inny poziom i operowania na nim tym samym profesjonalnym warsztatem krytycznym, ale mnie osobiście w tym szlachetnym wszakże egalitaryzmie ucieka gdzieś istota wina –  je ne sais quoi, niezapośredniczone przeżycie, moment olśnienia. Wiąże się to zapewne z moim lenistwem, że potrzebuję mocniejszych bodźców, a choć wina z tej kategorii trafiają się i owszem, całkiem zdatne do spożycia, to mi się od nich moje tłuściutkie grafomańskie paluszki nie rwą po prostu do klawiatury.

Ale, oczywiście, przyszła kryska na matyska. A właściwie butelka. Butelka zawierała Carcera Soave Classico 2010 z wytwórni Roncolato, wino na półce w krakowskim sklepie Vintage kosztujące 28 złotych. Sama w sobie nie jest to jeszcze żadna rewelacja, bo Soave kojarzy się – niestety często zasłużenie – z tanią supermarketową masówką podejrzanej proweniencji, cienkuszem do popijania w quasi-włoskich restauracyjkach  dań o nazwach  zapisanych w menu z makabrycznymi błędami.

Tymczasem Soave potrafi być winem wdzięcznym – rześkim i świeżym, ale zarazem niepozbawionym materii.  Taka też okazała się ta butelka, otwierająca się przyjemnymi aromatami gruszki, z odrobiną słodyczy, na krzemiennym tle. Był to wielce obiecujący niuch, ale łyk okazał się jeszcze ciekawszy od obiecanego – dobra budowa, konkretna struktura zbudowana na świetnej jakości soczystym owocu, dobry balans kwasu, w końcówce posmaki korzenne. To nie jest wielkie wino oczywiście, ale jest pysznie pijalne, spójne i przemyślane.

I tym winem chciałbym wznieść toast za zdrowie wszystkich, którym starcza cierpliwości, hartu ducha i oddania sprawie, by wśród win „do trzech dych” wyszukiwać prawdziwe perły. Że się zdarzają już nie wątpię, odkąd ta jedna trafiła mi się psim swędem


24 Komentarze on “Sława Soave do trzech dych”

  1. jongleur pisze:

    Do trzech dych zdarza się coś ciekawego, jednak poniżej 20 zl bardzo trudno, a poniżej 15 to praktyucznie chemia przemysłowa.
    Dobrego soave gratuluję i też spróbuję

  2. cerretalto pisze:

    Kuba, dla mnie to nie wyjdziesz na krakoskiego snobka czy nawet na snobka z wawki – po prostu zgadzam się z Tobą. Soave bywa świetne jeśli od dobrego producenta, ale jakieś 5-8 euro trzeba wydać. Polecam w Enoteka Polska jednego z topowych producentów czyli Suavia, zwłaszcza nieco droższe Monte Carbonare 2008 – dobre Soave bywa lepsze jak trochę poleży 🙂

    Różne znam wersje i najbardziej podoba mi się ta – życie jest za krótkie na picie średnich win :).

  3. Kris pisze:

    Również się zgodzę – zazwyczaj tanie wina to strata czasu. Jeśli mnie stać na wino porządne, to nie chce mi się udowadniać sobie samemu przez godzinę, że „w tej taniej butelce jednak coś jest”, albo „dobre, jak na taką cenę”. Wystarczy mi katowanie się polską ekstraklasą:)
    Natomiast Vintage to dobry przykład miejsca, gdzie do pięciu dyszek może być więcej niż dobrze.

    P.S.: Kubuś cytat z Kontry trafia na kartę do Veto i to nie ja na to wpadłem, a Inki:)
    Najlepszego!

    • Grzegorz pisze:

      Porównanie do polskiej Ekstraklasy wyborne 🙂 Co do tanich win… Przecież jeszcze niedawno to były moje wina… Ot ,po prostu nie sadziłem ,że jest sens wypuszczać się na wyższe półki,bo „cóz innego może być w tych droższych winach ? nie znam się,nie jestem smakoszem to pewnie róznica żadna dla mnie…” Do czasu kiedy degustacje stały się częstsze a przekrój asortymentu zdecydowanie większy… Dziś zdarza mi się czasem (za namową tego czy innego portalu/bloga ) spróbować czegoś do 20pln… Moje odczucia (może też ze mnie snob ,choć nie krakowski) są zazwyczaj niemiłe. W zmysłach pozostał wzorzec/odnośnik i niestety (albo stety) wiem już czym się różnią te tańsze od droższych…Raz na jakis czas zdarzy się wyjątek ,oczywiscie. ale to tylko wyjątek ,który jak wiadomo potwierdza regułę… Wiem już napewno : wolę wydać 50pln na jedną flaszę niż na trzy . Życie jest za krótkie….

  4. Zgadzam się ze wstępem, należy omijać zjadacze czasu jak się coś chce zrobić, nauczyć. A to Carcera Soave Classico 2010 myślę, iż dobitnie pokazuje że szukanie, promowanie win do trzech dych ma sens w zbijaniu cen w sklepach.

  5. sstar pisze:

    Pytanie po co pijemy wina? Czy po to żeby jak Wojtek czy Ty Kuba napisać kolejny gorący tekst? Jeśli tak to Wojtek sięgnie po wina z Biedry, bo wie, że lud chce tego, a portal ma na siebie zarabiać, notowania mają rosnąć, bo przecież nie z ciekawości. A Ty czy Marek po jakieś cuda-wianki, które budzą emocje nawet bez picia, aby to zgrabnie opisać. Tak jak już napisałem: http://www.sstarwines.pl/wino12103#39496 cena jakości nie gwarantuje, emocji także nie, chyba, że negatywne, po ew. rozczarowaniu;-) Większość jednak pija wina aby spędzić przyjemnie czas wśród przyjaciół, pogadać i popić kotleta. A nie się rozkmniniać nad teksturą i fakturą. W tym konktekście wina z dyskontu czy marketu, a także sklepów specjalistycznych do powiedzmy, że przysłowiowych trzech dych (nie wszystkie, ale przykładów jest sporo) częstokroć spełniają swoją rolę. Uważam, że nie warto pić raczej słabych win, a nie tanich, bo jak się czasami okazuje te same wina sprzedawane są w różnych miejscach w różnych cenach. A słabizny pojawiają się niezależnie od poziomu cenowego, może i rzadziej wśród droższych win, ale wtedy rozczarowania bywają zwykle bardziej bolesne. A produkcja wina w Langwedocji czy Portugalii to naprawdę niewielki koszt, o tym chyba wszyscy wiemy.

    • kubajanicki pisze:

      Oczywiście, masz rację – ważne jest to, po co się wino pije. Ale dla mnie Cerretalto (tu i na sstarwines) oraz Grzegorz utrafili w punkt. Wino to z założenia drogie opakowanie na promile, cytując klasyka: liquer is quicker, a do gadania z przyjaciółmi wystarczy browar. Tak więc frajda z wina płynąca może być biesiadna, nie przeczę, białe rękawiczki i wydęte usteczka nie są bynajmniej konieczne, ale przy tym większość zabawy wynika jednak chyba z uczenia się wina, jego odkrywania. Osoby, które w życiu by nie przeczytały takiej dyskusji jakie tu czy gdzie indziej wiedziemy, też kręci to, że wina są z różnych krajów, szczepów, w różnych stylach, że można się wiedzą o nich dzielić, pogłębiać ją itp. Wina zwane pastewnymi mają swoje miejsce na rynku, ale jeśli Do Trzech Dych – fakt, że z humorem i w swoim niezobowiązującym stylu – ocenia Fresco jako wino (!?) „akceptowalne”, to ja tego nie rozumiem. Przyjemność, jaką dziś czerpię z wina zawdzięczam tym, którzy w odpowiedniej chwili powiedzieli: – Wiesz, że z Nowego Świata się wyrasta?

      Doceniając uczciwą pracę tych, którzy wyszukują perły wśród win masowych, jak je nazwałeś u siebie „produktów spożywczych”, wierzę, że warto zaryzykować trochę porażek z wyższej półki cenowej, by lepiej poznać świat wina. Bo dla mnie, jak dla wielu osób, wino nie jest jedynie produktem spożywczym – tak, jak kwestie kulinariów nie sprowadzają się jedynie do „żywienia zbiorowego” i nie dadzą się zamknąć w technikum – ale stanowi element kultury,

      A na koniec przypomnę, że wymowa postu jest taka, że w tej kategorii znaleźć można wina bardzo dobre i szacun dla tych, którzy to robią, bo ja jestem zbyt leniwy 🙂

  6. Ja się z tym wstępem kompletnie nie zgadzam, drogi Kolego. Po pierwsze nie zgadzam się ze stwierdzeniem że poniżej 30 zł nie ma dobrych win, że nie ma emocji. Są, na tym polega paradoks i frajda. Nie przecząc że przeszedłem w tym względzie pewną ewolucję (również z powodu o wiele lepszej oferty w tym przedziale cenowym w porównaniu do 2008/9), wśród najbardziej podniecających butelek ostatnich miesięcy wymieniłbym właśnie te naprawdę tanie (choć niekoniecznie z dyskontów): Capucine od Mielżyńskiego, Petit Albet z Enoteki, Vallado Tinto za niewiele ponad 30 zł…

    Poza tym w Twojej Kubo wypowiedzi dostrzegam pewną niebezpieczną tendencję. Mianowicie że „je ne sais quoi” się wiąże z wyższą półką cenową. Tego już zupełnie nie pojmuję. Gdyby jeszcze mówić, że je ne sais quoi i „duch wina” się wiąże z naturalnością wina, pracą na winnicy, niską wydajnością itp. czynnikom wpływającym na cenę, to ja to mogę częściowo zrozumieć, choć nie w pełni się zgadzam.

    Natomiast implicite utożsamianie emocji z wyższą ceną wydaje mi się nadużyciem wobec ducha wina właśnie. Wino jest egalitarne i jest proletariackie, a reszta to jest ponowoczesna nadbudowa, nie pozbędziemy się jej całkiem ale proszę przynajmniej jej nie legitymizować na opiniotwórczych blogach.

    • kubajanicki pisze:

      Wojtku, w zasadzie nie ma między nami żadnych punktów spornych.

      Primo, wierzę, że są w tej kategorii emocje. Sam bardzo często czerpię o wiele więcej przyjemności ze szczerych butelek podstawowych niż topowych, które na wszelkie sposoby próbują udowodnić swoją topowość. Po prostu mnie się dotychczas na półce >30 nie zdarzało trafiać na naprawdę emocjonujące wina, a przynajmniej – nie dosyć często.

      Secundo, miałem nadzieję, że właśnie implicytnie wpisane jest w moją notkę to, co wyartykułowałeś – że nie o cenę jako cenę chodzi, bo w takiej sytuacji Casillero del Diablo za 50 zł i Moet za 160 zł mogłyby stanowić podstawę codziennego winospisu. Po prostu jakość, rozumiana jako naturalność, ograniczona wydajność, unikanie chemii itp. – dyktuje zwykle wyższą cenę, choćby czasem miała ona oznaczać pewną rekompensatę na rzecz producenta. To jak z kupowaniem ekologicznej czy rzemieślniczo produkowanej żywności albo artykułów fair trade – płacimy więcej nie tylko za to, co obiektywnie lepsze jakościowo, ale za to, czego pochodzenie znamy, co unikało masowych, przemysłowych procesów przetwórczych. Ja sobie zdaję sprawę, że kryją się w takim podejściu pułapki. Wielu żeruje na idealizmie, na modzie na bio- i eko-, pewna naiwność wpisana w ten trend jest bardzo łatwa do obśmiania. Ale wolę to, niż podejście stricte konsumerskie. I tu się kryje według mnie „duch wina”, nie w cenie.

      Tertio, wino jest egalitarne i proletariackie, racja. Ale jeżeli można mieć na to jakiś wpływ, dobrze jest egalitarne zamieniać na komunitarne – to jest takie, które przynosi korzyści (w postaci niskich cen) nie tylko konsumentowi, ale także (w postaci dochodów) niezależnemu producentowi. Jeśli kogoś stać, by zapłacić za wino 5-10 zł więcej i tym samym dać zarobić małemu importerowi i mniej masowemu producentowi, zamiast korporacji, która i tak się wyżywi – jestem za tym, by do tego namawiać.

      Pozdrawiam serdecznie!

      • Tak, dlatego ja nie absolutyzuję Biedronki i jej masówki. Wiadomo czemu służy przeglądanie tej półki – daniu oparcia konsumentom którzy kupują tylko tam, pokazaniu kolejnych kroków.
        Ekologiczne, rzemieślnicze, jakość kosztuje, mały producent – absolutnie tak. Jednak i w ten sposób robione wino może być prawdziwie tanie, jak np. Petit Albet z Albet i Noya robiony wręcz biodynamicznie, który na polskiej półce potrafi kosztować 27 zł.

        Poza tym pisałeś jednak wprost – „mnie osobiście w tym szlachetnym wszakże egalitaryzmie ucieka gdzieś istota wina – je ne sais quoi”, czyli że w egalitaryzmie gubi się magia. Nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy. Generalnie mesedż wpisu odebrałem tak: „życie jest zbyt krótkie na picie tanich win, bo nie wyrażają istoty wina”. Ja bym powiedział że jeśli już, życie jest zbyt krótkie na picie drogich win, bo one deformują istotę wina.

      • kubajanicki pisze:

        Tak więc zgadzamy się w 100%. Za spokojnymi winami Albet i Noya osobiście nie przepadam (choć mam z rok, półtorej przerwy w ich próbowaniu) ale to bardzo dobry przykład uczciwego wina w uczciwej cenie, kupując które wspieramy uczciwych ludzi.

        A magię, z założenia ulotną, zabijają według mnie równie skutecznie i egalitaryzm, i elitaryzm. Bo ta magia wina tkwi w pluralizmie. W dialogach takich jak ten, jeden z wielu.

  7. sstar pisze:

    Napisałem duży post, który wcięło więc krótko. Pytanie do Wojtka i Kuby. Ile win powiedzmy do dwóch dych piliście? A może je degustowaliście? Jaki procent waszej konsumpcji to wina z tej kategorii cenowej? Wg mnie Wy tej oferty po prostu nie znacie! Ew. znacie słabo. Dlatego wolę opinie takiego Peyotla, który z Biedronką jest za pan brat: http://www.sstarwines.pl/sample.php?inc=index.php&autor=peyotl i wiele win wielokrotnie powtórzył, niż „opinie krytyków”, dla których wina do dwóch dych są urlopem od pionowej degustacji Barolo od małego producenta, czy poziomego przeglądu najnowszego rocznika. A jak się na czymś nie znamy bądźmy bardziej powściągliwi w sądach. Nie wystarczy spróbować kilku flaszek Barolo, aby o nim autorytarnie się wypowiadać, podobnie z winami do dwóch dych. Dla wielu osób to jest ogranicznik cenowy codziennej konsumpcji i to nie tylko dla tych co nidgy po droższe nie sięgnęli, ot kolejny przykład różnych podejść do problemu: http://www.sstarwines.pl/wino13312
    Podawałem jeszcze przykłady Albana di Romagna z Biedry, nowozelandzki Rieslng z Tesco, pinot z Tasmanii z M&S, już same nazwy budziły we mnie emocje, a cena – dobra!

    • Mnie Twoja opinia Starze w ogóle nie dziwi. Oczywiście że wolisz opinię autora swojej strony www niż opinie innych. Jest to naturalne zachowanie każdego redaktora.

      Co do Twoich pytań o to, ile kto degustuje czy pije, mogę Ci odpowiedzieć tylko tyle, że nie masz pojęcia o czym piszesz. Wina do 20 zł stanowią obecnie co najmniej 50% mojej konsumpcji. A rozmowa o tym kto od czego ma urlop wydaje mi się bez sensu i w złym guście. Podobnie jak wszelkie osobiste wycieczki o bezpłatnych flaszkach, proporcji win wypluwanych do połykanych itd. Zasadniejsze wydaje mi się rozmawianie o smaku i zapachu win. Jeśli się nie zgadzasz z opinią o jakimś winie za 20 zł, porozmawiajmy o konkretach. Sprowadzanie dyskusji do tego ile kto wypił to jest droga donikąd. Mnie nie przyszłoby do głowy dezawuować publicznie różne odważne opinie zamieszczane np. na Sstarwines dlatego, że piszą je osoby po wypiciu dwóch porto, trzech Musarów albo pierwszego w życiu Pinot Noir z doliny Loary.

      • cerretalto pisze:

        No wiesz, w podobny sposób jak się odnosisz do „odważnych opinii” na sstarwines można by się odnieść do wielu opinii na komercyjnym i branżowym portalu Winicjatywa. A i sam pewnie wydajesz sporo opinii, czasem dość kategorycznych, po spróbowaniu jednej butelki – w Twoim przypadku co prawda wystarczy zapewne 30ml w 30 sekund, ale naśladują Cię w tak szybkich ocenach mniej wyrobieni, którzy potrafią podsumować krytycznie np. młode Barolo w 30 sekund po nalaniu do kieliszka i narzucając swoje opinie innym, mniej doświadczonym – „no to musi być do kitu skoro tak doświadczony pan tak twierdzi”. I gdzie tu ten tak opiewany przez Ciebie powyżej egalitaryzm? 🙂

        Polecam wypowiedź Willycoyote z http://www.sstarwines.pl/wino12103#39518 – „Prawdziwa sztuka jest duzo pic a malo wydawac”. I w tym Ty i inni doświadczeni mogą pomóc mniej doświadczonym. Niekoniecznie w czynie społecznym. I chyba łatwiej w tym Ci będzie jeśli skorzystasz z doświadczeń tych „amatorów”, bo różnica między nimi a „zawodowcami” doprawdy bywa niewielka, czasem zresztą na korzyść tych „amatorów” :).

        Bez urazy, ale z tym „proletariatem”, „istotą wina” (przecież dla każdego to trochę coś innego…) itp to przybliżasz się do absolutyzmu :). No ale kto nie był socjalistą za młodu… 🙂

      • sstar pisze:

        WB> Mnie Twoja opinia Starze w ogóle nie dziwi. Oczywiście że wolisz opinię autora swojej strony www niż opinie innych. Jest to naturalne zachowanie każdego redaktora.

        Skąd pomysł, że jestem jakimś redaktorem strony? Jam prosty leśnik. Nie redaguję żadnych notek w tym tych Peyotla. Jak pisze tak się pojawiają. No ale nie o to chodzi. Napisałem, że wolę opinię osoby, która takie wina pija niż je czasami od święta degustuje. Wszystko jedno czy ta opinia pojawia się na SW czy np. na Forum Wino.

        WB > Co do Twoich pytań o to, ile kto degustuje czy pije, mogę Ci odpowiedzieć tylko tyle, że nie masz pojęcia o czym piszesz. Wina do 20 zł stanowią obecnie co najmniej 50% mojej konsumpcji.

        Znaczy to więc jedynie tyle, że o tych winach zwykle nie piszesz, mimo, że je pijasz w dużych ilościach, ze stratą dla blogosfery. Szkoda. Przepraszam za błędne wnioski z lektury Twoich wpisów w MW, blogu czy na WI. A z tym 50% to taka figura retoryczna, no nie?

        WB> A rozmowa o tym kto od czego ma urlop wydaje mi się bez sensu i w złym guście. Podobnie jak wszelkie osobiste wycieczki o bezpłatnych flaszkach, proporcji win wypluwanych do połykanych itd.

        O proporcjach sam pisałeś w tekście The $ issue, przypomnę http://blog.polishwineguide.com/2011/08/19/the-issue/
        tak „I do receive samples but over 50% of this wine was paid for by me”.
        Może rzeczywiście to było w złym guście? Liczba 50% powraca jak bumerang;-)

        WB> Mnie nie przyszłoby do głowy dezawuować publicznie różne odważne opinie zamieszczane np. na Sstarwines dlatego, że piszą je osoby po wypiciu dwóch porto, trzech Musarów albo pierwszego w życiu Pinot Noir z doliny Loary.

        No właśnie przyszło:-) Sorry, ale wymogi stawiane Naczelnemu Krytykowi Kraju są większe niż osobie, która zechciała podzielić się opinią, że jej jakieś wino smakowało. Co najmniej takie jak przy poziomej degustacji Barolo – 100 flaszek w jeden dzień. Chyba, że do win za dwie dychy nie ma co się znowu tak przykładać?

        No to teraz bez wycieczek. Czy mógłbyś zajrzeć czasem do tego co piszą linkowani przez Was bloggerzy? Już nie piszę o SW, bo SW nie linkujecie;-) Z pewnością poszerzyłoby to wyrywkowy przegląd win do dwóch dych dostępnych na naszym rynku, których co prawda wypijasz jak piszesz całe morze, ale pisujesz o nich tylko czasem może. No i przy okazji apel WillyCoyote’a:
        http://www.sstarwines.pl/wino13312#39533
        oraz nawiązanie do konkretnego wina – Orvieto:-) Ponoć słabe jest?

      • @Sstar: Winicjatywa chętnie będzie linkowała Sstarwines. Maciek Gontarz już do Ciebie pisał w tej sprawie – nie działa Wasz RSS i dlatego nie wyświetlamy linku wśród innych blogów i stron www.
        W sprawie Orvieto wypowiedziałem się już na Winicjatywie. Uważam że to przyzwoite, smaczne wino. Willycoyote nie musi się ze mną zgadzać, a ja nie muszę z nim. Kiedy o poprzednim roczniku pisałem, że jest kiepski, linkowałeś do Sstarwines, że dobry i że za mało wypiłem butelek. Jak napisałem że 2010 dobry, to linkujesz, że kiepski.
        Nie interesuje mnie jaką proporcję win sam kupujesz, jaką wypijasz na bezpłatnych degustacjach na które jesteś zapraszany a jaką dostajesz z dużą zniżką z zaprzyjaźnionych winotek. Uważam że to nie wpływa na merytoryczną jakość opinii. Myślę że normalnych czytelników spoza kręgu bliskich znajomych to też kompletnie nie obchodzi. To jest temat zastępczy.

  8. sstar pisze:

    WB> @Sstar: Winicjatywa chętnie będzie linkowała Sstarwines. Maciek Gontarz już do Ciebie pisał w tej sprawie – nie działa Wasz RSS i dlatego nie wyświetlamy linku wśród innych blogów i stron www.

    Żadnego mejla nie dostałem:-( Przypomnę rss-y działające jak widać:
    http://www.sstarwines.pl/rsss.php
    http://www.sstarwines.pl/konkurs/rss.xml

    WB>W sprawie Orvieto wypowiedziałem się już na Winicjatywie. Uważam że to przyzwoite, smaczne wino. Willycoyote nie musi się ze mną zgadzać, a ja nie muszę z nim. Kiedy o poprzednim roczniku pisałem, że jest kiepski, linkowałeś do Sstarwines, że dobry i że za mało wypiłem butelek. Jak napisałem że 2010 dobry, to linkujesz, że kiepski.

    No właśnie Twoja notka o 2010 wywołała reakcję WillyCoyote’a, który spróbował trzy flaszki tego wg Ciebie smacznego wina i stwierdził, że zawsze było słabe, tak słabe, że poszło do zlewu. Ja nie linkuję, że kiepski. Pokazuję, że opinie mogą być różne. Czytelnik sam zadecyduje komu uwierzyć.

    Wcześniejszy 2008 rocznik rzeczywiście został na ogół odebrany pozytywnie (Wein-r, MikPaw, Futrzak i ja), choć pojawiły się także głosy krytyczne (Ggreg) jak widać:
    http://www.sstarwines.pl/wino4049

    Czego Wojtku oczekujesz? Bezwarunkowej zgody? Jednogłosu? Na WI sam pisałeś, że opinie mogą być różne. Więc są i je linkuję.

    WB >Nie interesuje mnie jaką proporcję win sam kupujesz, jaką wypijasz na bezpłatnych degustacjach na które jesteś zapraszany a jaką dostajesz z dużą zniżką z zaprzyjaźnionych winotek. Uważam że to nie wpływa na merytoryczną jakość opinii. Myślę że normalnych czytelników spoza kręgu bliskich znajomych to też kompletnie nie obchodzi. To jest temat zastępczy.

    I masz do tego prawo. Choć sam o tym jak już cytowałem czasem piszesz. Natomiast nie masz wpływu, choćbyś chciał, na to co interesuje innych. Percepcja wina próbowanego przez wspomniane 30 sekund na wielkiej degustacji jako 50 w kolejce, od spróbowanego w restauracji z dobrym jedzeniem może być diametralnie różna. To zgaduję, że także interesuje czytelników. A nie tylko anonimowa liczba 87,34/100 przy winie.

    • Ja nie daję winu anonimowego 87,34. Oceny punktowe to raczej na Sstarwines. I to nie ja oczekuję bezwarunkowej zgody z tymi co „zęby zjedli” na winach z dyskontu. Co więcej gdy się z kimś nie zgadzam, nie dopytuję ile win wypił w życiu ani z wykrzyknikiem nie piszę „Wy tej oferty po prostu nie znacie!”.
      W sprawie RSS komentarz od naszego informatyka: „zepsuty rss, podaja tylko jeden wpis, z uszkodzona trescia i brakiem daty”.

  9. sstar pisze:

    WB> Wojtku nie wierz bezgranicznie informatykom. To, że nie umieją czegoś zrobić, nie oznacza, że tego nie da się zrobić. Zatrudnijcie Mariusza Boguszewskiego
    http://mariuszboguszewski.blogspot.com/2012/03/winne-wtorki-24.html
    ew. informatyka Ewy Rybak, oni nie mieli kłopotów z naszym rss-em. Podaj mu może wyżej/niżej wymienione adresy, niech sprawdzi, choć każdy kto w nie kliknął widzi, że działają:
    http://www.sstarwines.pl/rsss.php
    http://www.sstarwines.pl/konkurs/rss.xml
    mimo, że w pierwszym jest o jedno s za daleko;-)

    WB>I to nie ja oczekuję bezwarunkowej zgody z tymi co “zęby zjedli” na winach z dyskontu. Co więcej gdy się z kimś nie zgadzam, nie dopytuję ile win wypił w życiu ani z wykrzyknikiem nie piszę “Wy tej oferty po prostu nie znacie!”.

    Ale bywasz kategoryczny w sądach na temat win do dwóch dych z którymi, sądząc po lekturze Twojej twórczości sieciowej, rzadko kiedy masz okazję się spotkać, choć jak twierdzisz pijasz ich ok. 50%. Nie odnosisz się do tego, że ktoś inny już te wina w sieci opisał i wielokrotnie je próbował, w ten sposób stwarzając wrażenie, że odkryłeś nowe dobre wino z dyskontu, gdy w sieci o tych winach wielokrotnie była już mowa, a opinie czasami bywają różnorodne. W połączeniu z linkowaniem licznych blogów na WI sprawia to nieco dziwne wrażenie.

    • kubajanicki pisze:

      Pax, pax między chrześcijany! To ja „atakowałem” tanie wina, a Wojtek ich „bronił”, że przypomnę! 🙂

      A tak poważnie, czuję się zobowiązany Wojtka wesprzeć. Nikt nie ma obowiązku znać wszystkich opisów wszystkich win z Sieci – jak ktoś kiedyś powiedział, „odkrycia wtórne są równie wartościowe co pierwotne”. Czynienie zarzutu z tego, że Wojtek nie odnosi się do faktu, że ktoś już pisał o czymś, co on opisuje, zakłada konieczność jakiejś nadludzkiej wszechwiedzy z jego strony. A, wbrew pozorom, też jest (chyba 🙂 tylko człowiekiem

      Co do kategoryczności sądów o winach do dwóch dych, to zgadzam się z Jongleurem – o ile around 30 da się znaleźć gratki, to jest <20 jest poziomem bardzo, bardzo podstawowym.Tak intensywną walkę o honor tego segmentu uważam albo za przesadną donkiszoterię, albo za swoisty populizm. Tak jak pisałem Wojtkowi – oszczędność za wszelką cenę nie jest cnotą, marzy mi się sytuacja a w której Ci, którzy mogą sobie na to pozwolić kierują się nie tylko ceną, ale i czynnikami takimi jak nieprzemysłowe standardy produkcji wina, mali importerzy zamiast korporacji itp. Bo dążenie do najniższych cen to nie egalitaryzm, ale konsumeryzm, który odbija się na każdym etapie życia produktu – nie tylko jego zmuszonych do ograniczania na wszelkie sposoby kosztów producentach, ale i dochodach ludzi, którzy go dla nas sprowadzają i go nam sprzedają.

      • sstar pisze:

        Kuba> A tak poważnie, czuję się zobowiązany Wojtka wesprzeć. Nikt nie ma obowiązku znać wszystkich opisów wszystkich win z Sieci – jak ktoś kiedyś powiedział, “odkrycia wtórne są równie wartościowe co pierwotne”. Czynienie zarzutu z tego, że Wojtek nie odnosi się do faktu, że ktoś już pisał o czymś, co on opisuje, zakłada konieczność jakiejś nadludzkiej wszechwiedzy z jego strony. A, wbrew pozorom, też jest (chyba tylko człowiekiem

        Jedynie umiejętności obsługi wyszukiwarki (a z tą sobie nieźle radzi) i dobrej woli.
        Warto może by sprostować, ew. skomentować, że to Orvieto nie wszystkim tak smakuje jak Wojtkowi. Ja tego nie zrobię, bo mi albo nick zmienią, albo komentarza na WI nie puszczą, bo linkuję do SW, a tam WillyCoyote pisał, że trzy flaszki tego Orvieto poszły do zlewu. WillyCoyote z innych powodów też pewno nie skomentuje. Ale Wojtek może… w ramach pluralizmu 🙂

        Kuba> Poziom <2E to gros win w portugalskich sklepach, w pl można to chyba przetłumaczyć na <20zł. Żadna to donkiszoteria, a codzienność dla wielu. Na niedzielę za trzy dychy, a może i cztery. A z tymi małymi producentami to skąd wiesz jak oni wina produkują, czasem mogą lepiej ściemniać niż ci duzi:-) Czy sprawdzasz rzeczywiście zanim kupisz wino, kto je produkuje i jak, czy czytasz tylko chwytliwe hasła wypisane na etykiecie? Ale to już wymaga zacięcia w zgłębianiu sprawy jaką wykazuje np. GP, a nie pływania po powierzchni stereotypowych opinii.

      • kubajanicki pisze:

        Na marketingową ściemkę i „chwytliwe hasła na etykiecie” (a także na kontretykiecie 🙂 jestem wyczulony ze względów zawodowych, ale wiadomo, że nikt nie jest do końca odporny. W każdym razie osobiście wolę dwa razy przepłacić przekupce z Kleparza niż skorzystać z -10% zniżki w dyskoncie, że się posłużę takim porównaniem. Co do zacięcia GP, to polecałbym osobie, która posługuje się tym akronimem-ksywką jakieś szkolenia z soft skills albo terapię anger management, bo wiedza merytoryczna to jedno, a zdolność komunikowania się z ludźmi to drugie i naprawdę, mówiąc dyplomatycznie, daleko mi do uznawania tego kogoś za autorytet w jakiejkolwiek dziedzinie. No i mam nadzieję, że tego „pływania po powierzchni stereotypowych opinii” nie odnosisz do mnie, bo to by nie było w Twoim stylu. Pozdrawiam serdecznie – w ramach pluralizmu 🙂 !

  10. cerretalto pisze:

    W świecie idealnym cena byłaby proporcjonalna do jakości. W świecie rzeczywistym taką proporcjonalność zaburzają m.in.: ograniczenia w podaży, marketing, słabe możliwości pomiaru jakości i zróżnicowane gusta odbiorców. Nawet biorąc pod uwagę tylko gusta, to naturalnym wydaje mi się korzystanie z różnych opinii, zwłaszcza na tak młodym i niedojrzałym rynku. Inaczej niektórym (w tym mnie) takie ignorowanie części świata pasjonatów i hobbystów może prędzej czy później skojarzyć się z próbą wciskania czegoś „jedynie słusznego”. Do tego takie tłumaczenia informatyków, że czegoś prostego nie daje się zrobić przez ponad miesiąc, to byłyby może czasem dobre, ale 10 lat temu :).

    Mnie Winicjatywa nie zatrzymała żadnego linka, czasem coś się pomyliło w nicku z powodu disqus, ale nie miało to wpływu na treść. Ale zniechęcają do pisania choćby próbami obrony pozycji z góry przegranych. Czyli raczej nie chodzi im o poznawanie czyichś opinii, bo mają ugruntowane własne.

    Ale fragmenty merytoryczne dyskusji czy 15-20zł czy raczej o dychę więcej są ciekawe – w zakresie 3-5 euro jest wiele ciekawych czy choćby pijalnych win. Więc szacun dla tych, którzy próbują takie u nas znaleźć, nie tylko na sstarwines, ale także Wojtka. Pytanie tylko czy takie opinie czy dyskusje przedostają się do szerszego grona ludzi, których niektórzy z nas chcą przekonać do wina. Niedrogie wina są ważne nie tylko dla początkujących, ale także dla wielu ludzi, którzy uważają, że wydawanie większej kasy nie ma specjalnie sensu. Oczywiście niektórzy złapią w końcu bakcyla :).

  11. sstar pisze:

    Skłoniłeś mnie Kuba do ułożenia małego testu:
    http://www.sstarwines.pl/drupal-6.10/node/625
    jak czytamy etyekietę, co dla nas na niej ważne?


Dodaj odpowiedź do kubajanicki Anuluj pisanie odpowiedzi